poniedziałek, 25 czerwca 2012

Niedziela na luzie

Po długim i stresującym tygodniu (patrz środa) postanowiłam zafundować sobie w niedzielę totalny luz-blues. 
Wstałam tak późno, że aż wstyd :-)
Zrobiłam i zjadłam pyszne śniadanie:


Ogarnęłam się trochę, popałętałam po domu, poukładałam to i owo w pokoju,a w końcu spakowałam jedzenie do lunch-boxu:


Lunch-box i wodę do plecaka, a zakupiony wczoraj bochenek chleba do siatki i poszłam w świat. 
Najpierw dojechałam do centrum, zawadziłam o parę sklepów, a potem ruszyłam w moim ulubionym kierunku, czyli Sandal Castle.
Po drodze minęłam średniowieczny most z zachowaną średniowieczną kaplicą, strzegącą dawnego wjazdu do miasta. Dawniej było ich cztery w samym Wakefield i mnóstwo rozsianych po Anglii. Dziś zachowały się cztery w całej Anglii:





Po dotarciu do Sandal połaziłam po ruinach:


Zajrzałam do fosy, która ku mojemu zdziwieniu zaczęła napełniać się wodą (efekt tygodniowych opadów):

A potem ruszyłam w kierunku jeziora: Obeszłam jezioro, po drodze karmiąc łabędzie i kaczki:

Z drzew nad jeziorem najbardziej chyba lubię tą wierzbę, jest taka swojska:

Potem skierowałam się do domu, wybierając trasę przez trzy połączone ze sobą parki, dla ulatwienia bedziemy je nazywac 'Thorne Park' od najwiekszego.
U wejścia do parku pysznił się taki klomb:

Zakładam, że wyładnieje za parę tygodni, jak zakwitną wszystkie kwiaty. 

Parki różnią się od tych zapamiętanych z Polski. Nie ma ciasno wytyczonych alejek, łazi się po trawie, są duże przestrzenie. Na jednej z polan pyszni się ogromny rozłożysty dąb: 

Trawa w parku jest regularnie koszona. Po pierwsze w ten sposób ludziom nie brudzą się końcówki nogawek i widać czy nie ma jakiś przeszkód, o które można się potknąć. Po drugie, łatwiej wyzbierać śmieci, a właścicielom psów jest łatwiej posprzątać po swoich pupilach. I w parku i nad jeziorem rozstawione są kosze na psie kupki. 
 
W parku też znajduje się staw z kaczkami. Ponadto jest tam wydzielony skatepark i plac zabaw dla dzieci. 
Plac zabaw jest ogrodzony i ma zamykaną furtkę, tak by nie mogły wejść tam psy. 
Do domu wróciłam podczas meczu, szybko wrzuciłam mięso do piekarnika i poszłam wziąć gorącą kąpiel. Zeszłam na dół akurat by zobaczyć kolejkę karnych. Moi współlokatorzy kibicowali Anglii, ja Włochom ;-)
Szybko zjadłam malutką kolację i poszłam spać. 
To był bardzo miły dzień...

5 komentarzy:

  1. Pyszne było te Twoje pierwsze śniadanko :-)
    W Anglii najlepiej lubię to ,
    że wszystko jest takie autentycznie stare.
    Jak dotykasz to tysiącletniej historii...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w Polsce tez jest bardzo duzo fajnych zabytkow do zwiedzania. W Anglii jest za to dobre to, ze do sporej ich czesci wchodzisz za darmo. Jednym z niewielu wyjatkow jest katedra w York i jedno czy dwa muzea. Z tego co pamietam, w Polsce placi sie prawie wszedzie.

      Usuń
  2. Och, dzień piękny! Naładowałaś pewnie akumulatory na cały dzionek:-)
    Co jest na to śniadanie? Wygląda pysznie i ...tucząco;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozory myla. Lunchbox mial wiecej kalorii niz ta zapiekanka. a ze wyszla przepyszna, to rozpisze przepis, ale nie dzisiaj, bo dzisiaj albo jutro mam jeszcze post z WAZNEGO WYDARZENIA do napisania :-)

      Usuń
  3. Oj , jak tylko pojadę do domu zrobie pare fotek Ciechocinskich parków. Zobaczysz, można sie zakochać.Tylko te tłumy.... ale parki są rownie urokliwe i zadbane....

    OdpowiedzUsuń

oops...