Kino
uwielbiam od zawsze. Nic dziwnego - jednym z pierwszych filmów, który
pamietam z dużego ekranu było 'Imperium Kontratakuje'.
Wtedy,
trzydzieści lat temu, w świecie bez komputerów, xboxów, z dwoma
programami w czarnobiałym telewizorze (z których jeden pokazywał przez pół
dnia obrady sejmu, czy też zebrania PZPR), to była prawie magia:-)
Siedmioletnie
dziecko siedziało na takim filmie przez bite dwie godziny, zapominając
nawet o tym, że chce mu się siusiu, wpatrzone w ekran z otwartą buzią. I
tak mi zostało:-)
Nadal chodzę do kina
ile się da, by oderwać się na chwilę od rzeczywistości, zapomnieć o
całym świecie, pracy, zmartwieniach, obowiązkach...
Na
szczęście nie kosztuje mnie to aż tak dużo: jedna z sieci kin oferuje
'sieciówkę'. Za cenę mniej więcej dwóch biletów miesięcznie chodzę do
kina ile i kiedy chcę:-)
W związku z tym dzisiaj krótkie recenzje dwóch filmów, które widziałam w tym tygodniu: 'Pact' i 'Red Lights'.
Omijając
pokusy związane z rozlicznymi restauracjami przyczajonymi w sąsiedztwie
kina, wybrałam się we wtorek na film. Był to dramat kryminalny z
elementami paranormalnymi, lub na odwrót: horror z elementami kryminału.
I
trzeba przyznać, że połączenie tych dwóch gatunków wyszło filmowi na
dobre. Widz nie wie kiedy i z której strony spodziewać się ataku.
Zaskoczenie co do motywu i przebiegu zaginięć daje powód do niepewności.
Jedynie koniec przewidywalny, ale z tym można się pogodzić.
Aktorzy stosunkowo mało znani, jedynym, którego kojarzyłam był Casper Van Dien (to z czasow kiedy gral w 'Starship Troopers' - jednej z bardziej zmasakrowanych adaptacji klasycznej fantastyki), ale wypadli przekonująco.
Film
polecam; nie jest to wprawdzie arcydzieło o super ambicjach, ale
zwykły, aczkolwiek bardzo dobrze zrobiony film, troszkę bardziej
kameralny i przez to inny od typowych produkcji naszych czasów, a rezyser wie jak budowac i podsycac napiecie u widza:-)
Kontynuując
filmowo, w środę znowu poszłam do kina. Tym razem pojechałam do
Cineworld w Bradford, bo w Wakefield nie grali tego co chciałam.
Kontynuując
paranormalnie, po kryminale przeplatanym wątkami nadprzyrodzonymi,
wybrałam się na dramat obyczajowy z wątkiem sensacyjnym (uwielbiam takie
misz-masze gatunkowe).
W
filmie tym grupa naukowców-sceptyków pod przewodnictwem charyzmatycznej doktor Margaret Matheson (niesamowita Sigourney Weaver) śledzi zjawiska
nadprzyrodzone i obserwuje ludzi twierdzących, że posiadają niezwykłe
moce i umiejętności, w celu zdemaskowania oszustów.
W
rolę głównego przeciwnika grupy, którego zdemaskowanie stawia sobie za
punkt honoru asystent doctor Matheson, mlody fizyk Buckley, wciela się Robert De Niro.
Film jest świetnie zrealizowany, nie ma jakichś niesamowitych efektów specjalnych, ale wszystko jest na swoim miejscu, a bohaterowie sa latwi do polubienia i identyfikowania sie z ich postawami.
De Niro rewelacyjny - az ciarki przechodza jak sie patrzy na kreacje przez niego stworzona.
Znowu - goraco polecam, swietna rozrywka.
Chociaz ja oczywiscie rozumiem, ze w Polsce macie piekna pogode i w zwiazku z tym, ciekawsze sposoby spedzania wolnego czasu niz siedzenie w kinie przez dwie godziny :-)