piątek, 10 sierpnia 2012

words that hurt...


Caly tydzien bylam w rewelacyjnym humorze. Po pierwsze, zaczelam cwiczyc i dobrze sie z tym czuje. Nie daje jeszcze rady zrobic pompek, ale ku wlasnemu zdziwieniu daje rady robic brzuszki. Przestalam sie meczyc przy podejsciach pod gorke, nawet jak ide marszem, a gorka jest stroma. W poniedzialek, w drugim biurze firmy, w ktorym nie bylam od lat, dwie osoby mnie nie rozpoznaly :-) We wtorek, po raz drugi w ciagu ostatniego miesieca poproszono mnie o dowod jak kupowalam napoje wyskokowe :-) a jak zaczelam wyjasniac, ze mogliby podwoic limit, a ja jeszcze bym sie spoko zalapala, to mi pani w sklepie powiedziala ze bardzo mlodo wygladam  i mam mloda cere :-) ale dowod nadal musialam pokazac :-)
Dzisiaj wreszcie waga wskazala 90kg. Czyli od 25 czerwca, kiedy to waga wskazywala 106.9 udalo mi sie schudnac 16.9kg. Jezeli zalozymy, ze chce dobic do 70kg, to jesli mnie moja matematyka nie zawodzi (a jak zawodzi to prosze o poprawienie), to mam za soba 45% diety. Zdaje sobie oczywiscie sprawe, ze teraz sie zaczna schody, ale staram sie tym nie przejmowac :-)
Ale...
Zawsze musi byc jakies ale...
Zadzwonilam do mamy, zeby sie pochwalic 90kg na wadze. Nasza rozmowa wygladala mniej wiecej tak:

-          Ja sie chcialam pochwalic, ze wreszcie dobilam do 90
-          Jak to?
-          No, waga wskazuje dokladnie 90kg. Dziewiec, zero, przecinek, zero!
-          O, to dobrze.
-          No to jestem prawie na polmetku, teraz bedzie gorzej bo musze dobic do celu, czyli siedemdziesieciu.
-          Wystarczy do osiemdziesieciu, do siedemdziesieciu ci sie nie uda.
-          Mama, jak mozesz mi mowic takie rzeczy, ty mnie powinnas wspierac.
-          No ale nigdy ci sie do tej pory nie udalo, tyle razy bylas na diecie.
-          Ale nie powinnas mi mowic takich rzeczy, to ma byc z twojej strony motywacja?
-          No moze nie powinnam, ale mowie jak mysle.

W tym momencie podziekowalam mamie za to, ze uwaza mnie za nieudacznika, wymowilam sie obowiazkiem powrotu do pracy, zakonczylam rozmowe i rozplakalam sie.
Moze przesadzam, ale nie rozumiem, jak mozna cos takiego powiedziec wlasnej corce. I najgorsze, ze mama nie widzi z tym problemu, uwaza ze wolno jej mowic co chce, bo ma 74 lata i na starosc wolno jej wszystko, bo, jak sama mowi ‘niedlugo i tak umrze’. Czyli ja nie moge miec o nic pretensji, bo niby, wpedzam ja do grobu.
Kocham moja mame i uwazam, ze jest wspaniala osoba i ze miala ciezkie zycie z moim tata i przede wszystkim z jego rodzina, ale tego typu teksty z jej strony po prostu mnie rozwalaja. Nie jest to pierwszy tekst tego typu, ani zapewne ostatni. Tyle razy klocilysmy sie o to, co mi mowi i jak mnie tym rani. Zawsze bylo, ze przesadzam, albo ze chce ja wpedzic do grobu i to ja musialam ustepowac. Dzisiaj byl tekst, ze na pewno ktos inny mnie zdenerwowal, i zadzwonilam, zeby na niej wyladowac zlosc. Guzik prawda – jak napisalam u gory, bylam w niesamowitym humorze, rano przed wyjsciem do pracy wydurnialam sie z M. i I., w autobusie do pracy usmiechalam do wszystkich ludzi, w Tesco ogladalam przyrzady gimnastyczne i planowalam co i w jakiej kolejnosci kupic, a na ebayu wystawilam kilka pozytywow.
Dopiero rozmowa z mama spowdowala ze odechcialo mi sie wszystkiego.
Wiem, ze powinnam sie uodpornic, ale nie wiem jak...
Sorry, ze tak sie rozpisalam, ale musze to z siebie wyrzucic.

13 komentarzy:

  1. to ja Ci z całego serca gratuluję i bardzo się cieszę, że się ze mną dzielisz swoją radością, wiem dobrze, jaka to jest satysfakcja ubrać sukienkę o jeden rozmiar mniejszą i nie śmiej się, bo z 65 do 60 też trudno schudnąć. Będę Cię wspierać cały czas a jak Ci to cokolwiek poprawi humor to napiszę - z mamą mam dokładnie to samo, jeszcze mnie w życiu za nic nie pochwaliła! Trudno, inni nas chwalą, trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kazde odchudzanie jest trudne, bez wzgledu na ilosc kilogramow do schudniecia. I kazdy wynik godny podziwu i gratulacji. Dzieki za wszystko, az sie znowu pobeczalam, ale tym razem pozytywnie :-)

      Usuń
  2. :)
    Uda Ci sie tym razem. Ja startowalam z 90 kg teraz od okolo roku utrzymuje 65 kg i po raz pierwszy w zyciu czuje sie dobrze w swoim ciele.
    A tak przy okazji czy moglabys podac jakis mail do siebie ? Chcialabym o cos zapytac :)
    Serdecznosci
    agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzieki, ja tez mam nadzieje ze mi sie uda. gratulacje z udanej diety. moj email: gosh.c.75@gmail.com

      Usuń
  3. Gratuluję wyniku na wadze! :-) Nie przejmuj się za bardzo tym, co mówi mama...:-) Tak to jest, że mamy bywają czasami sceptyczne wobec zamiarów swoich dzieci... Moja mama też... :-) Trzymaj się swojego planu i swojej własnej motywacji! I na nikogo się nie oglądaj! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki :-) Staram sie, ale to trudne, jak demotywuje czlowieka najblizsza osoba na swiecie :-(

      Usuń
  4. No proszę , pięknie zbiłaś wagę...
    Czyli jednak da radę, tylko uważaj na zdrowie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. :)
    Dziekuje, jutro sie odezwe na mail :)
    agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty rób swoje i się nikim nie przejmuj!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jedyne, co tak naprawdę możemy zmienić, to my sami... Raczej nie licz na to, że zmienisz mamę [tym bardziej w jej wieku], próbuj natomiast zrobić tak, by jej hasła po Tobie spływały [choć może to być materiał na terapię z tego, co czytam między wierszami]. Albo - szybciej ucinaj rozmowę :)

    A odchodząc od tematu Twojej Mamy - KOBITO, JESTEŚ REWELACYJNA! Serio serio. Sama wiecznie zmagam się z dietami i zbędnymi kilogramami, więc wiem, ile to wymaga dyscypliny. Wielki Brat jest pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś jest na rzeczy z matkami. Przeczytałam Twój wpis, komentarz Klarki i w zasadzie to mogę się pod tym podpisać. Nie wiem z czego to wynika. Ja i moja siostra tez wiecznie byłyśmy gorsze niż inne dzieci. Choć ostatnio muszę przyznać,że maja mama ( ma 71 lat)wyraziła się o nas dobrze. Powiedziała do jakiejś znajomej, która o nas pytała, że jest szczęśliwa, że wódy nie chlamy, bo jak tak popatrzy dookoła, to jej się włos na głowie jeży. Dobre i to po tylu latach :)), choć osiągniecie żadne :))
    Co do diety. Masz wiarę w siebie i tego się trzymaj. Dasz radę. Wiem, że czasami może. Być ciężko i być może jajecznica na boczku śni Ci się jak mi kiedyś, ale dasz radę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

oops...