sobota, 5 maja 2012

Po sąsiedzku

W sąsiedztwie mieszka kot (tak w zasadzie to cała czereda kotów, ale będzie o jednym). Nie znam właścicieli, nie wiem nic o kocie, poza tym że pieszczoch niesamowity. Rano to się wręcz modlę, żeby go przypadkiem nie spotkać, bo kucnąć trzeba, pogłaskać, a autobus niestety nie poczeka. Wieczorem biegnie jak głupi, nadstawia do pogłaskania, ale kucnąć trzeba (bo jak się człowiek tylko pochyli to ucieka - że to niby nie poświęca mu się należytej uwagi), a po kilku minutach pieszczot prowadzi do swojej furtki i prosi żeby otworzyć (po całym dniu na dworzu zbyt zmęczony by wskoczyć na płot). Ciekawski niesamowicie: ludziom do samochodów wskakuje. I wredny: widząc że pies współlokatorów bezpiecznie za drzwiami, zaczyna spacerować po naszym ogródku, wyginając się na wszystkie strony. Pies w domu wpada w amok i demoluje kuchnię. Jestem jedyną osobą w domu którą to bawi. 




2 komentarze:

  1. och:)))))) i dziś już nie komentuję bo się wystraszysz, że Ci jakiś troll spamer wpadł na blog. Miłego wieczoru!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie z tych strachliwych. Poza tym, Twojego bloga czytam od miesięcy i to przyjemność gościć Cię na moim.

      Usuń

oops...